piątek, 20 stycznia 2017

Świat Czarownic

Po okładce nie spodziewałem się specjalnie wyszukanej rozrywki. Także pierwsze strony nie wydawały się być mocno zachęcające. Tym bardziej więc byłem zaskoczony, gdy przyłapałem się na przeciąganiu przerw w pracy celem przeczytania "jeszcze tylko jednego" rozdziału "Świata Czarownic".

Jest to pierwsza książka z wielotomowego cyklu Andre Norton. I po jej przeczytaniu wiem już na pewno, że w niedługim czasie poznam dalsze losy państwa Escarpu oraz Simona Tregartha. Główny bohater to weteran drugiej wojny światowej - poznajemy go niedługo po niej, gdy zmuszony niezbyt dogodnymi okolicznościami ucieka przez magiczny portal do innego, nieznanego świata. Przenosi się w miejsce tyleż odległe, co bliskie - do krainy, w której magia miesza się z nowoczesną, choć obcą dla niego technologią.

Jak to zwykle w tego typu przygodach bywa, dość szybko wplątuje się w wojnę z nieznaną, obcą rasą. Kim są tajemniczy wysłannicy Kolderu? To już pozostawiam do odkrycia czytelnikowi. Bo odkryć warto. Przede wszystkim dlatego, że "Świat Czarownic" po prostu dobrze się czyta. Autorka (taaak, Andre to tylko pseudonim) zgrabnie opisuje lore i robi podkład pod większe uniwersum. Dlatego wcale mnie nie zdziwiło, gdy na ostatniej stronie znalazłem tytuły innych powieści z tego cyklu.

Ale w Świecie Czarownic najbardziej spodobały mi się postaci. I to właśnie za te kilka charakterów oraz ich ciekawe, mocno przygodowe losy dałbym ósemkę. Ale nie dam. Nie tylko dlatego, że nie stosuję tu skali dziesiętnej. Niestety - akcja pędzi za szybko, brakuje nieco szerszych opisów codzienności. No i ciągnie trochę prostactwem - ale tego akurat spodziewałem się po fantasy z lat 60. Mimo wszystko jednak się nie zawiodłem i do cyklu na pewno powrócę.

Autor: Andre Norton
Rok wydania: 1963
Tytuł oryginalny: Witch World

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz