czwartek, 24 listopada 2016

Wiedźmin 3:Dziki Gon


CD Projekt Red od 2007 swoją adaptacją wiedźmińskiego uniwersum pięło się na szczyty growej branży, aby w 2015, roku Wiedźmina, zmieść konkurencję, serwując graczom na całym świecie a także dotychczasowym fanom coś niesamowitego – idealne zwieńczenie niezwykłej trylogii, serii, którą nasz rodzimy deweloper sławi nasz kraj i naszą kulturę, dając nam powód do dumy – coś czym oficjalnie możemy się chwalić zagranicą. Oczekiwania wobec tytułu były ogromne. Każdy chciał otrzymać produkt kompletny – ponadprzeciętne RPG. Polskie studio pracowało pod olbrzymią presją, chcąc nie zawieść graczy. Bez dwóch zdań im się to udało. Ale czy na pewno w stu procentach? Po wychwalającym grę wstępie zapraszam na dalszą część recenzji, w której Dziki Gon zostanie rozłożony na czynniki pierwsze.

Jako iż za najważniejszy element gier RPG uznaję fabułę, to i od niej zacznę, a jest to prawdziwy majstersztyk. Autorem scenariusza do Wiedźmina jest Marcin Blacha, który stworzył niesamowicie wciągającą historię, wyróżniającą się na tle poprzednich części, a także konkurencyjnych serii. Nie ratujemy tu świata czy galaktyki jak to ma miejsce w większości zagranicznych tytułów. Nie bronimy rzesz ludzi przed niebezpieczeństwami. Opowieść w najnowszym Wiedźminie jest przede wszystkim osobistą opowieścią o Geralcie. Obraca się wokół niego, wokół jego najbliższych i przyjaciół (oraz ukochanych kobiet), przez co sprawia wrażenie prawdziwej. Od cesarza Nilfgaardu otrzymujemy zlecenie naszego życia – znaleźć jego córkę, Cirillę. Zadanie to nie wydaje się łatwe, a z biegiem czasu, angażując się w nasze zadania, siwowłosa wiedźminka staje się kimś więcej niż tylko osobą do sprowadzenia. Dodatkowo napięcie oraz niepokój wokół naszej przybranej córki buduje czyhający za naszymi plecami, żądny krwi Ciri Dziki Gon. Nasza bohaterka szybko zaczyna sprawiać wrażenie, że to ona jest główną postacią gry. Nie mamy  tu wielkich, politycznych wyborów, zmieniających granice państw, jak to miało miejsce w poprzedniej części. W najnowszej odsłonie są one subtelne i sprytnie ukryte, a potrafią zmienić zakończenie gry. Twórcom przyświecała koncepcja stworzenia historii, która nie wymaga ukończenia poprzednich części, aczkolwiek znajomość ich staje się przyjemnym smaczkiem i uzupełnienem dla fanów serii. Niestety, trochę zawiodłem się w kwestii importu wyborów z Zabójców Królów. Wiele faktów i bohaterów zostało całkowicie pominiętych i nie było nam dane znaleźć ani jednej wzmianki - chociażby o Iorweth’cie. Fabuła główna potrafi być wzruszająca, przy czym nie ukrywam, że jest kilka momentów, kiedy łzy same napływały mi do oczu. Wszystko to przez ogromne zżycie z bohaterami. Nie sprawiają oni wrażenia sztucznych fragmentów tekstur lecz prawdziwych osób na ekranie naszego monitora bądź telewizora. Uczucie to potęguje perfekcyjna gra polskich aktorów, przy czym ich dubbing sprawia, że polska ścieżka dźwiękowa jest idealna, lepsza od angielskiego odpowiednika. Na wyróżnienie zasługuje oddanie charakteru Geralta przez Jacka Rozenka, a także Anny Cieślak jako Ciri czy Tomasza Dedka w roli krwawego barona. Aktorzy ci czytają wspaniale napisane dialogi, a każde zdanie przez nich wypowiedziane pasuje do danej postaci. Inaczej mówią główni bohaterowie, w inny sposób chłopi, stosując elementy gwary, wulgaryzmów a także błędów językowych.



W skład fabuły wchodzą także zadania poboczne, a te zasługują na miano najlepszych zadań pobocznych w grach. Twórcy zniwelowali najlepiej jak potrafili bolączkę gier RPG, która nazywa się „przynieś, zabij, pozamiataj”. Prawie każde zadanie jest urozmaicone soczystymi dialogami, zwrotami akcji oraz niekiedy niełatwymi wyborami moralnymi na końcu. Dodatkowo rozwiązywanie śledztw i zagadek wzbogacono o nowy element – wiedźmińską intuicję, która po aktywacji wyostrza zmysły Geralta, dzięki czemu widzi i słyszy więcej niż zwykle. Niektóre z nich są tak dobre, że bez otwierania dziennika można je łatwo pomylić z głównym wątkiem fabularnym.


Dziki Gon to RPG akcji, a akcja to przede wszystkim walka. Jak została ona zrealizowana? Jest to przebudowany i ulepszony system z Zabójców Królów. Mimo iż w dużym stopniu polega na naciskaniu lewego przycisku myszy bądź przycisku na padzie, to zwiększenie poziomu trudności wymaga na nas używania wiedźmińskich znaków, które w zależności od rodzaju przeciwnika sprawują się lepiej lub gorzej. Dodatkowo wiedźmiński asortyment wzbogacony jest o oleje na miecze, szeroki wybór eliksirów czy też różnorakie petardy. I tu objawia się jeden z największych plusów tego systemu. Do tej pory mało komu chciało się brnąć przez interfejs gracza i czytać „bezużyteczny” bestiariusz, nieważne jak ciekawie był on napisany. W Dzikim Gonie gra na nas to wymusza. Każdy potwór oprócz szczegółowego opisu ma wyróżniony słaby punkt oraz to jaki olej, znak bądź petarda lepiej na niego zadziała. Tutaj nie sposób nie wspomnieć o ogromie występujących w grze przeciwników. Oprócz znanych stworów ze świata Sapkowskiego oraz z poprzednich części (nekker, utopiec) dane jest nam zobaczyć wiele zupełnie nowych i wymagających. I nie są to skopiowane monstra z zachodniej kultury lecz te występujące w wierzeniach słowiańskich. Myślę o leszym czy południcy. Ponadto mamy możliwość natknięcia się na gryfy, biesy, wywerny czy widłogony. Każdy przeciwnik posiada charakterystyczną dla siebie taktykę i stosuje ją z bardzo dobrą sztuczną inteligencją, sprawiając wrażenie, że nie jest to kolejny oskryptowany obiekt, lecący na ślepo z bronią na Geralta, a istota rozumna, mająca na celu wyjść żywo z potyczki. Wrogowie często wykorzystują element zaskoczenia, przez co wskazane jest używanie przez nas uników, odskoków i kontrataków. Powiewem świeżości w systemie walki jest zaserwowana przez twórców kusza. Niestety broń ta nie nadaje się do zadawania wielkich obrażeń, aczkolwiek jest bardzo pomocna w starciu ze stworami latającymi, a także pod wodą.

Na efektywność naszej walki wpływają także umiejętności Geralta. Najnowsza odsłona idzie w ślady poprzedniczki, oferując drzewko walki, znaków oraz alchemii, a także umiejętności dodatkowych, aczkolwiek sposób ich aktywowania został gruntownie przebudowany. Z ponad 70 skilli możemy mieć aktywnych maksymalnie 12, odblokowywanych w miarę zdobywania nowych poziomów, co wymusza na graczu myślenie - trzeba zdecydować, jaka umiejętność jest w danej chwili bardziej potrzebna. Dodatkowo sekcja z aktywnymi umiejętnościami jest podzielona na 4 partie, z których każda może być wzmocniona mutagenem.

Podczas eliminacji wroga warto wyposażyć się w najlepszy ekwipunek, czyli zbroję i miecze, a dostępny asortyment jest ogromny. Dodatkowo ilość sprzętu zwiększona jest przez obecność zbrojmistrzów i kowali, którzy potrafią wykuć dla nas mistrzowskie elementy zbroi. W trakcie gry mamy możliwość znaleźć schematy na ekwipunki czterech szkół wiedźmińskich. Warto dodać, że system craftingu został zrealizowany bardzo dobrze i zachęca do tworzenia sprzętu, aczkolwiek posiada kilka małych minusów. Niestety, interfejs najnowszej części okropiony jest kilkoma niedogodnościami. Zrobiony jest on trochę chaotycznie przez co przetrząsanie naszego ekwipunku potrafi być uciążliwe i niewygodne. Dodatkowo nasz inwentarz potrafi dosyć szybko się zapełnić, na szczęście przychodzi nam z pomocą możliwość przechowywania sprzętu w kilku skrzyniach, ulokowanych w na mapie świata.

Wszystko co robimy w trakcie gry, musi gdzieś się odbywać. I tu przechodzimy do świata przedstawionego. Jest on wyjątkowo prawdziwy i do cna realistyczny. Wszyscy jego mieszkańcy mają swoje określone zajęcia i role. Przejeżdżając przez tętniące życiem mieściny słyszymy rozmawiających na różne tematy ludzi czy hałasy dochodzące z kuźń rzemieślników. Należy odnotować, że problemy napotkanego świata pokrywają się z wizją uniwersum Sapkowskiego, kontynuując poprzednie odsłony. Mamy tu do czynienia z cywilizacją osadzoną w trudnych czasach wojennych. Ludowi wiedzie się nie najlepiej. Na każdym kroku obserwujemy konflikty rasowe a także międzyludzkie, gdzie sąsiad dla sąsiada potrafi być największym wrogiem. Wpleciony w realia tego świata wątek wojny między cesarstwem a północą doskonale można interpretować jako źródło zła, śmierci i wszechobecnej biedy. Wszystko to widzimy, siedząc w końskim siodle i przemierzając słowiańskie wioski, i pustkowia Velen, bagna na Krzywuchowych Moczarach, miasto Novigrad i Oxenfurt, Siedliszcze Kear Morhen a także wyspy Skellige. Obszar do ogrania jest ogromny, aczkolwiek nie jest on całkowicie spójny i zbity w całość, a oddzielony ekranami szybkiej podróży, które niestety potrafią irytować i ładowanie ich jest stanowczo przydługie. Ogrom ten wypełniony jest po brzegi licznymi lokacjami, wioskami, jaskiniami. Po włączeniu mapy, ta bombarduje nas masą znaczników, a pod każdym kryje się niebezpieczny do zabicia przeciwnik (często zbyt trudny do pokonania przez co musimy wrócić do niego dopiero później - tak, gra nie skaluje się do naszego poziomu postaci), ukryty skarb, obozowisko bandytów, kontrabanda czy miejsce mocy, gdzie możemy pozyskać punkt umiejętności. O ile początkowo oczyszczanie każdego pytajnika sprawia nam przyjemność i satysfakcję, to niestety szybko staje się nudne i jeżdżenie w tę i tamtą robi się męczące i mało satysfakcjonujące. Nie wspominając już o Skellige, na którym większość morskich zaznaczonych miejsc przytłacza i w ogóle nie zachęca do eksploracji. Jedną z wersji odkrywania takich znaczników jest oczyszczanie miejsc z potworów, po czym na wyzwolony teren przychodzą osiedlić się nowi mieszkańcy. Przed premierą gry wiązałem z tym imponującym rozwiązaniem wielkie nadzieje i podziw. Niestety początkowe „wow!” szybko mija, a przywracanie do cywilizacji nowych wiosek nie jest już takie fajne i nie wpływa znacząco na świat. Wraz z nadejściem sandboksowego charakteru gry Geralt nareszcie nauczył się skakać, dając zapomnieć o irytującym braku tego aspektu w poprzednich odsłonach. Świat  możemy eksplorować także zza sterów łódki.

Kiedy znudzi nam się wykonywanie zadań czy oczyszczanie znaczników z mapy, możemy dać się ponieść aktywnościom pobocznym, które mile uzupełniają świat. Oprócz bijatyk i wyścigów konnych jest nam dane zagrać w karcianego gwinta, który zastąpił dotychczasowego kościanego pokera. To co wykonali RED’zi zasługuje na ogromny szacunek. Stworzyli oni grę w grze, w dodatku bardzo wciągającą i niezwykle dobrą. Strategiczna symulacja potyczki dwóch wojsk nie potrafi się znudzić, a my szukamy kolejnych przeciwników w celu wygrania kolejnej karty. Można w nią grać z dziesiątkami NPC-ów, karczmarzy, a także z przyjaciółmi Geralta. Gwint ma niezwykle wielki potencjał, przede wszystkim komercyjny, co z pewnością studio wykorzysta w przyszłości.

„Jaka przepiękna grafika!” – zachwycił się gracz, oglądając gameplay z Wiedźmina 3 na E3 2014. „Co za brzydka grafika!” – oburzył się gracz, włączając finalną grę. Wszyscy pamiętamy przedpremierową aferę wokół downgrade’u graficznego Dzikiego Gonu. CD Projekt RED trochę oszukał, tłumacząc się słabymi możliwościami konsol. Czy burza wokół tego tematu była w ogóle uzasadniona? Wyobraźmy sobie, że żadnej obniżki jakości nie ma. Czy najnowszy Wiedźmin jest brzydki? Ależ oczywiście, że nie. Pozostaje on jedną z najpiękniejszych gier, widoki zachodzącego i wschodzącego słońca potrafią zrobić piorunujące wrażenie, krajobraz ośnieżonych szczytów wysp Skellige sprawia podobne odczucia. W Dzikim Gonie mamy do czynienia z dokładnie odwzorowanym wiatrem, kołyszącym realistycznie drzewa i roślinność. Na wielką pochwałę zasługują realistycznie wykonane zjawiska atmosferyczne, kiedy całkowicie losowo może nas zaskoczyć potężna burza.

Warto zwrócić uwagę na przepiękny soundtrack, w najnowszej części skomponowany przez Marcina Przybyłowicza przy współpracy z zespołem Percival. Połączenie twórczości artystów i odsłuchanie ich końcowych efektów wywołuje niesamowite przeżycia, a także dreszcze. Muzyka często wprawia w zachwyt. Szczególnie na wyspach Skellige zdarzało mi się na chwilę przystanąć tylko po to, aby posłuchać melodii. Z pewnością jest to jedna z najpiękniejszych ścieżek muzycznych w grach RPG. Zarówno grafika jak i muzyka tworzą niesamowity klimat, towarzyszący przez całą grę. Dodatkowo odczuwalna jest występująca tu słowiańskość, dla nas tak przyjemna, dla zachodniego gracz tak egzotyczna.

Skala jaką napawa nas Dziki Gon jest niewyobrażalnie duża. Przy tak wielkim projekcie niemożliwością było uniknięcie jakichkolwiek błędów i niedociągnięć ze strony technicznej. Grając w wersji pc-towej zjawisko uciążliwych bugów, psujących rozgrywkę i uniemożliwiających ukończenie poszczególnych zadań, było mi całkowicie obce. Gra sprawowała się bardzo dobrze, nie obserwowałem spadków liczby klatek na sekundę, a wszystko to za sprawą całkiem udanej optymalizacji gry, która mogła być konsekwencją obsunięć w czasie daty premiery, co moim zdaniem wyszło tylko na dobre tytułowi. Natomiast wielokrotnie zdarzało mi się natknąć na pełno glitchów oraz niedoróbek. Na szczęście nie wpływały w jakikolwiek sposób negatywnie na rozgrywkę (poza jedną mechaniką), zamiast tego często dziwiły a nawet wywoływały uśmiech na mojej twarzy, np. nienaturalnie chodzący tragarze, niosący skrzynie (błąd ten zresztą wyeliminował patch, wydany dopiero 4 miesiące po premierze). Wracając do wspomnianej wcześniej mechaniki, miałem na myśli sterowanie Płotką – naszym koniem. Nie jest to element perfekcyjnie działający. Nasz rumak często lubi klinować się bez powodu w nie za ciasnych przejściach bądź też dziwacznie „zaparkować”. Warto dodać istnienie automatycznego naprowadzania jazdy po traktach, drogach i ścieżkach, gdzie wystarczy jechać prosto, a nasz koń sam będzie trzymał się trasy. Niestety gra o tym nam nie mówi, a ja sam odkryłem ten element dopiero ogrywając pierwszy dodatek do gry.

Podsumowanie zacznę od mocnego zdania – Wiedźmin 3:Dziki Gon to najlepsza gra w jaką kiedykolwiek dane było mi zagrać. To wspaniała przygoda, wciągająca w swój świat na dziesiątki, a nawet setki godzin. Niezwykle poruszająca, wzruszająca i skłaniająca do przemyśleń, gwarantująca świetną zabawę, okraszoną dawką niebanalnego humoru. Posiadająca niesamowity klimat i postaci. Do tego prze-epickiego zwieńczenia wspaniałej trylogii wrócę zapewne niejeden raz. Chociażby przy okazji świetnie zapowiadającego się dodatku „Krew i Wino”. Moja ocena końcowa wynosi 10/10, ponieważ moim zdaniem CD Projekt Red przebił swoim tytułem magiczną granicę maksymalnej liczby punktów, zostając w gronie ogranych przeze mnie gier jedynym tytułem z najwyższą notą. Powodem tego jest, że to jeden z nielicznych tytułów, które porwały mnie i wpłynęły na mnie tak dogłębnie. Mimo iż nie jest to gra idealna - kilka elementów można było zrobić lepiej, można było uniknąć wielu błędów. Jednakże polskiemu deweloperowi jestem wybaczyć w stanie tak nieduże niedociągnięcia, które w żaden sposób nie są skazą na całym diamencie. Grę oczywiście polecam każdemu, a Geraltowi życzę zejścia ze sceny w blasku reflektorów i fanfar na największych imprezach branżowych, przyznających nagrody gry roku.

Ocena: 10
Video: 9
Audio: 10
Gameplay: 10
+ wciągająca fabuła
+ oprawa audio-wizualna
+ zadania poboczne
+ różnorodność przeciwników
+ świat gry
+ gra karciana gwint
+ klimat
+ polski dubbing
+ dialogi
+ postacie niezależne
+ długość gry (ok. 100 h)
+ inteligencja przeciwników
+ system rozwoju postaci
+ bogaty asortyment ekwipunku
+ długotrwałe wsparcie twórców
- powtarzalne i nudnawe na dłuższą metę znaczniki na mapie
- błędy i glitche
- jazda Płotką
- długie ekrany ładowania
Producent/Wydawca: CD Projekt RED / Bandai Namco Entertainment
Dostępne na: PC, PS4, XONE
Wymagania minimalne:
Procesor Intel Core i5-2500K 3.3 GHz/AMD Phenom II X4 940 3.7 GHz; 6GB RAM; VGA 2GB GeForce GTX 660/Radeon HD 7870 lub lepsza; 40GB HDD; Windows 7/8/8.1 64-bit


4 komentarze:

  1. Nie mogę się doczekać, aż sam ogram ten tytuł. Kolekcjonerka czeka i się kurzy - sprzęt za słaby :( Chyba czas na upgrade...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mała uwaga do autora recenzji. Informacja o naprowadzaniu Płotki jest podana na początku gry. W momencie, kiedy jedziemy z Vesemirem do Białego Sadu.
    Po za tym zgadzam się z recenzją w 100%. Sam przeszedłem grę trzy razy pod rząd razem z oboma dodatkami :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie się czyta taką recenzję po jakimś czasie. Tak jestem autorem a i przepraszam za błąd, o którym wspomniał Ignacy. Mam nadzieję, że to nic takiego

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja właśnie zainstalowałem W3 na moim lapku. Co prawda nie spełnia on wymagań, więc w najniższych detalach (obniżonych dodatkowo W3HC) trzyma zaledwie 20fps, ale da się przeżyć :D

    OdpowiedzUsuń